sobota, 23 czerwca 2012

Część 4# Wszyscy się spodziewaliśmy takiego obrotu sprawy...

    Kiedy wszedłem do pokoju Harry'ego byłem nastawiony na to co zobaczę. Mimo tego zsunąłem się po ścianie, czując że nogi odmawiając mi posłuszeństwa, i zacząłem płakać. Ja, Louis, jego najlepszy przyjaciel, nie umiałem mu pomóc. Po śmierci Rachel powinienem ciągać go na terapie żeby jakoś żył, ale nie zrobiłem tego. Ale czy to chodź trochę by w tej sytuacji pomogło? Widzieliśmy że chce być z nią. Nie ważne kiedy. Nie ważne gdzie.
  Teraz leży na łóżko z zamkniętymi oczami a ja wiem że już nigdy ich nie otworzy. Puste pudełko po tabletkach, które jeszcze kilkanaście minut temu trzymał Harry, leżało puste na ziemi. Nic nie można już zmienić. Nie da się cofnąć czasu.
Usłyszałem kroki za ścianą więc szybko się pozbierałem i wstałem. W domu byli tylko Eleanor i Niall a nie mogłem pozwolić teraz by któreś z nich zobaczyło to co ja teraz widzę. Obydwoje w duchu bali się tego tak samo jak ja.
Wyszedłem a kiedy zamknąłem drzwi Horan zatrzymał się naprzeciw mnie i zbladł widząc moją zapłakaną twarz. Już teraz i on wiedział co się stało. Wiedzieliśmy że nie powstrzymamy Harry'ego od połączenia się z Rachel.
 - Nie - Powiedział nagle Niall zakrywając twarz w dłoniach. - Powiedz że nie... - Przerwał bo ja pokiwałem potwierdzająco głową. Dopiero teraz zobaczyłem że za Irlandczykiem stoi też Eleanor, już cała we łzach. Przytuliłem ją mocno. Płakała cicho w moje ramię w przeciwieństwie do Nialla który usiadł na ziemi i zaczął walić pięściami w ziemię i krzyczeć że mógł coś zrobić. Podniosłem go i przytuliłem żeby się uspokoił ale ona dalej krzyczał, jednak teraz jakieś nie zrozumiałe słowa.
Eleanor otarła czerwone oczy i podniosła kartkę którą przed chwilą upuściłem. List od Harry'ego. Bałem się go przeczytać, bałem się co tam jest.



Przykro mi że muszę to napisać, na prawdę, ale inaczej nie umiem. Kocham Was wszystkich z całego serca ale dalsze życie... Nie miałoby sensu. Teraz, kiedy wezmę te wszystkie tabletki, wreszcie pójdę tam gdzie będę mógł być z Rachel, już na zawsze i żadna choroba nas nie rozdzieli. Jestem w pełni świadomy co teraz robię. Wiem że pewnie będziecie się obwiniać, ale to tylko moja wina. Nie mogliście nic zrobić i tak bym postawił na swoim. Będę za Wami bardzo, bardzo tęsknił. Obiecuję że będę chronił was stamtąd gdzie pójdę. Kiedy będziecie za mną tęsknić, spójrzcie w górę, na pewno się do Was uśmiechnę. Nie płaczcie za mną, wasze cierpienie to ostatnie czego chce. Po prostu nie zapomnijcie mnie. Pamiętajcie że kiedyś był taki Harry, który kochał Was wszystkich bardzo mocno.

Louis... Obydwoje znaleźliśmy nasz cały świat, prawda? Ja znalazłem Rachel a ty Eleanor. Proszę się nigdy nie daj jej odejść, nigdy nie popełnij tego samego błędu jak ja. Mam nadzieje że kiedyś będę mógł patrzeć, tam z góry, jak bierzecie ślub i rodzą się małe Tomlinsonki.
 Zawsze byłeś moim najlepszym przyjacielem, zawsze byłem gotów zrobić dla ciebie wszystko. A mógłbyś zrobić coś dla mnie? Nie płacz. Nie obwiniaj się. Bądź szczęśliwy. Z resztą... To jest dla was wszystkich. Ach, i jeszcze jedno Lou... Szkoda że już nigdy nie będę mógł na Ciebie tak powiedzieć, prawda? A wracając... Boo Bear, nigdy nie strać swojego poczucia humoru. Ono było tą jedną z rzeczy, którą najmocniej w Tobie kochałem.

 Niall... Pierwszą rzeczą o której chce powiedzieć jest Twój brak wiary w siebie. Nigdy w One Direction nie byłeś gorszy ode mnie, od Zayn'a, Liama czy Louisa, jasne? Śmiem powiedzieć że nawet byłeś od Nas lepszy. Mam nadzieje że nigdy nie przestaniesz śpiewać, bo Twój głos jest najbardziej wyjątkowym i pięknym głosem jaki słyszałem, wiesz? Nie przejmuj się słowami innych. Zawsze bądź sobą, nie pozwól by ktoś Cię zmieniał, bo Niall Horan jest cudowny, bez jakiejkolwiek zmiany.
Nie chcę żebyś płakał. Wiem że będziesz, ale ja tego nie chcę. Pozbieraj się. Idź zjeść swoje ulubione Nandos, pograj na gitarze. To ta kolejna rzecz którą Niall Horan robi fantastycznie. Możesz czasem mi pograć, jeśli chcesz. Bądź pewny że usłyszę i będę bić głośne brawa stamtąd gdzie pójdę.
Nie długo znajdziesz miłość swojego życia, jestem tego pewny. I dziewczyna którą pokochasz, będzie wyjątkowa, zobaczysz. Będziesz żył długo i szczęśliwie, tak jak zawsze chciałeś. Obiecuję.
 I jeszcze ostatnia rzecz... Nie zmieniaj koloru swoich włosów, dobrze? Kocham ten Twój blond. Pasuję do ciebie. Przynajmniej zawsze będę Cię pamiętał takiego. Wiecznie uśmiechniętego blondyna. Nie przestawaj taki być.

Liam. Mój Daddy Direction. Kolejny który ma swoją miłość, a boi się jej pokazać pierścionek. Wiem, widziałem że nosisz go w kieszeni. Nie czekaj. Oświadcz się Danielle, bo nigdy nic nie wiadomo... Może jutro będzie za późno?
 Proszę, dalej pilnuj ich wszystkich żeby nie robili żadnych głupot. Niech Liam którego znam i kocham, pozostanie tym Liamem. Przytul ich i powiedz że będzie dobrze. Bo ja Ci teraz mówię - tak właśnie będzie. To kolejna rzecz, którą mogę obiecać. Będę się do was z góry uśmiechał, będę was chronił od jakichkolwiek złych rzeczy. Tak jak Ty mnie od wszystkiego chroniłeś, będąc naszym Daddy Direction. Myślę że to Ty będziesz miał najwięcej siły by powiedzieć o wszystkim naszym fanom. Tak, zrób to. Nie od razu, wtedy gdy poczujesz się na siłach, dobrze? Opowiedz im wszystko, tak jak było. Od początku do końca, niczego nie pomijając. Zasługują na to.
 Powspominaj sobie czasem mnie. Bo ja zawsze będę wspominał Ciebie. Nie płacz, nie załamuj się. Wiem że któryś raz już to piszę, niestety powtarzam się... To chyba z tego stresu. Chyba znów muszę użyć powtórzenia... Kocham cię.

Zayn. Teraz pora na Ciebie. Zawsze szczerze Cię podziwiałem. Umiałeś nie przejmować się niektórymi rzeczami no i jeszcze zawsze wyglądałeś świetnie. To trzeba Ci przyznać. Ale co to pierwszej rzeczy... Wiem, że nigdy nie jest tak, że do końca się nie przejmujesz. Sam to odczułem. Próbowałem o pewnych rzeczach nie myśleć, nawet wam tego nie pokazywałem, ale one siedziały tam, tam głęboko we mnie i nie chciały wyjść. Zawsze jak masz jakiś problem pójdź do przyjaciół i im powiedz, dobrze? To był mój błąd. Że nigdy tego nie robiłem.
 Znalazłeś sobie dziewczynę, a ukrywanie jej przed wszystkim nie jest dobre. Taak, widziałem was na mieście. Jeśli nie jesteś pewny czy ją kochasz, to nie ukrywaj się. Wręcz przeciwnie. Spędzaj z nią jeszcze więcej czasu, w końcu do Ciebie dotrze, czy to ta jedyna. Echh, co się ze mną dzieje? Daję ci rady o miłości, dziwne.
Nie obwiniaj się za te momenty kiedy krzyczałeś na mnie, jak Rachel odeszła, żebym dał sobie z nią spokój. Wiem że wybuchałeś bo chciałeś dla mnie jak najlepiej. Wiem i doceniam to. Pewnie teraz się domyślasz że po prostu nie umiałem sobie dać spokoju. Nigdy. I mimo tych kłótni, zawsze mnie wpierałeś. No i na sam koniec, znów piszę - kocham Cię. Muszę, bo to najważniejsza rzecz którą chce Ci powiedzieć.

 Eleanor... Trzymaj się teraz z Louisem. Wiem że Ci przykro, ale kiedy on cię przytuli, będzie lepiej. Nie od razu, nie, ale w końcu będzie, zobaczysz. Kocham Cię nie mniej niż chłopaków. Znamy się krócej, ale nie dość że uszczęśliwiasz Boo Bear'a to jeszcze jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem, razem z Danielle, ale do niej wrócę później. Zawsze wiedziałaś co mi doradzić, kiedy inni nie umieli mi pomóc. Pomagałaś mi zawsze z Rachel, wywoływałaś na jej i mojej twarzy uśmiech a to jest najważniejsze. Od razu kiedy Cię poznałem widziałem jak patrzysz na Louisa i myślałem sobie "to jest ta dziewczyna, która kocha go ponad wszystko", i dalej jestem tego pewny. El... Nie wiem co by Ci tu jeszcze napisać. Zawsze będę pamiętał wszystko co dla mnie zrobiłaś i dziękuje Ci za to. Chyba już wcześniej napisałem że Cię kocham?

Danielle. Jesteś tu ostatnia, ale kolejność nie ma żadnego znaczenia. Uszczęśliwiasz Liama więc uszczęśliwiasz mnie. Trochę się wygadałem o tym pierścionku. Ale to chyba nic, bo widzę jak na niego patrzysz. Kiedy jesteście razem nic innego nie ma znaczenia, to cudowne. Wiem co mówię, miałem tak z Rachel. Nie wiem już co mam napisać. Powoli dochodzę do końca listy, ręka mi się trzęsie. Kocham cię, Danielle, ty również byłaś najlepszą przyjaciółką pod słońcem.

  Powiem wam że cholernie się boję, ale wiem że słusznie robię. Łzy lecą, ale to dlatego że muszę to was zostawić. Ale zawsze będziecie w moim sercu, razem jak i każdy osobno.

  Nie powinienem was prosić, ale chłopcy, proszę, nie rezygnujcie z One Direction. To było wasze życie, moje życie. Chce żebyście dalej grali. Nie od razu, wtedy kiedy będziecie mogli do tego wrócić, to wróćcie. Dla mnie. Dla naszych kochanych fanów. Nie rezygnujcie z muzyki. 


  Zawsze kochający... Harry


&

 Nie wiem co powiedzieć! Na tym koniec tego opowiadania. Płakałam pisząc ten list, po raz pierwszy płakałam pisząc coś. 
  Niedługo powstanie nowe opowiadanie, również tylko kilku częściowe a jak na razie wpadajcie na http://need-you-here.blog.onet.pl/ chociaż nie wiem kiedy będzie tam 7 rozdział... 
 Dziękuje że to czytaliście i dziękuje za wszystkie komentarze <3 tych co podali mi swojego tt i gg poinformuję o nowym opowiadaniu. do napisania! xx









piątek, 15 czerwca 2012

Część #3 "Osoby które kochamy umierają na naszych oczach..."

  Rachel po chwili zaczęła mówić do mnie całkiem niezrozumiane słowa. Złapałem ją za ręce i zaprowadziłem do samochodu Louisa. To nie jest dobre miejsce na rozmowy, szczególnie że już patrzyło się na nas wiele osób.
  Zamknąłem za nią drzwi i podszedłem do Eleanor i Lou którzy jeszcze nie wsiedli.
 - Harry... - Zaczęła El. Czułem że nie mam siły się z nią kłócić, wolałem chociaż żeby Rachel myślała że jestem silny. - To nie jest tak jak myślisz. Ona zadzwoniła do nas nie dawno, kiedy... Kiedy dowiedziała się jak w poważnym jest stanie. Chciała się z nami pożegnać...
 - Z każdym oprócz mnie?
 - Nie chcieliśmy żebyś cierpiał jeszcze bardziej, Hazza - Powiedział cicho Louis. Spojrzałem na niego zły, po czym bez słowa wsiadłem do samochodu obok Rachel. Przytuliłem ją do siebie mocno zaciskając powieki. Po chwili Tomlinson ruszył w stronę domu.
  Nikt nie miał odwagi się odezwać, było słychać tylko ciche płakanie Rachel. Miałem ochotę rozpłakać się tak jak ona. Nie raz to kiedyś robiłem, ale teraz nie mogłem. Nie przy niej, nie mogę być teraz słaby, nawet jeśli ta sytuacja mnie przerasta.
  Kiedy dojechaliśmy, zaprowadziłem Rachel do swojego pokoju, ignorując spojrzenia reszty. Liam i Danielle już przyjechali, ale nie miałem ochoty się nawet teraz z nimi przywitać.
 - Jak się czujesz? -  Nie wiedziałem co mam mówić żeby poczuła się lepiej. Jest w ogóle taka rzecz? Usiadłem na łóżku, wziąłem ją na kolana i przytuliłem jak najmocniej umiałem. To chyba jedyne co mogę zrobić. - Coś cię boli? - Rachel pokiwała przecząco głową. Przełknąłem ślinę i westchnąłem. Pewnie kłamię żebym się nie martwił.
 - Rachel... Dlaczego ode mnie odeszłaś? - Zapytałem cicho patrząc na nią. Była pewnie zmęczona, ale chciałem wreszcie poznać odpowiedź. - Coś źle zrobiłem?
 - Nie, Harry, nigdy nie zrobiłeś nic źle... - Powiedziała cicho wstając i podchodząc do okna. Nie patrzyła na mnie. Wydawało się że ledwie utrzymuję się na nogach. - Nie chciałem żebyś patrzył na mnie w takim stanie...
 - Z rakiem można wygrać, przecież...
 - Tak, ale jest już za późno - Przerwała mi. Odwróciła się i popatrzyła mi w oczy. - Nie rozumiesz? Nie miałam pieniędzy na szpitale, dobrych lekarzy, a bez nich nic nie jest możliwe. A teraz... Powiedzieli mi że mam miesiąc. Miesiąc, Harry.
 - Jakbyś nie wyjechała miałabyś wszystko! - Krzyknąłem zrywając się na równe nogi. Zapomniałem o tym że nie powinienem jej denerwować, że jest UMIERAJĄCA, ale kierowały mnie nerwy, a nerwami kierowała miłość. - Mam pieniądze! Wszystko bym ci  zapewnił, WSZYSTKO, jak mogłaś to tak zignorować! Dobrze wiedziałaś że bym to zrobił, chciałaś się doprowadzić do gorszego stanu czy co?!
 - Nie mów tak - Szepnęła ocierając łzy. Schowałem twarz w dłoniach. - Nie chciałam żebyś patrzył jak...
 - Nie mów tego! Nie mów tego, rozumiesz?! Nie umrzesz, nie pozwolę, zrobię wszystko...
 - NIE DA SIĘ już nic zrobić. - Przerwała mi. Spojrzałem na nią oszołomiony. Co raz bardziej dochodziła do mnie ta cała sytuacja, co raz bardziej ją rozumiałem. Obudź się, Harry. Pomyślałem Obudź się, to tylko koszmar, tylko koszmar...
  Zamknąłem i otworzyłem oczy. Rachel stała przede mną z opuszczoną głową a łzy kapały na podłogę, z jej oczu, jak i z moich. Nie mogłem się obudzić. To było prawdziwe życie z którym trzeba się zmierzyć. Ale ja nie chce się z nim zmierzać. Zmieniam zdanie. Ona może odejść, mogę jej już nigdy nie zobaczyć, ale ma żyć, ma być szczęśliwa. Błagam, niech ktoś pomoże. 

 - Widzisz, tego chciałam uniknąć - Powiedziała cicho podchodząc do mnie. Otarła kciukiem łzy spływające po moich policzkach, sama szlochając cicho. - Chciałam uniknąć twojego cierpienia. 

 - Myślisz że bym się nie dowiedział? - Położyłem rękę na jej policzku - Byłem głupi że cię nie szukałem...
 - Nie byłeś, prosiłam cię o to.
 - Kocham cię - Odparłem po chwili ciszy. Żadne z nas nie wyglądało na zaskoczone. Nie mówiłem jej tego od roku, a nawet jak mówiłem, to nie było jej obok. Położyłem rękę na jej policzku i zatopiłem się w jej ustach. Smakowały tak samo cudownie jak rok temu. Obydwoje zapomnieliśmy teraz o kłopotach, liczyliśmy się tylko my. Chciała tego tak samo jak ja, nawet jeśli nie potrafiła się przyznać. Całowałem ją nie myśląc o tym że niedługo znów mogę stracić. Ale wtedy nie będzie już powrotu. Nie będzie drugiej szansy. Nie będzie mojego powietrza. Co zrobię, kiedy nie będę mógł już więcej zobaczyć tych zielonych oczu, czy poczuć malinowych ust? Będę żył tak jak ten cały rok? Jak roślina, bo inaczej nie da się nazwać wykonywania poleceń innych, kiedy w duchu miało się ochotę zasnąć i nigdy nie obudzić. Ale nie... To będzie coś gorszego. Przecież wcześniej wiedziałem że Rachel żyje, miałem nadzieje nawet że jest szczęśliwa. Właśnie to mnie utrzymywało, popychało do dalszego funkcjonowania. To co będzie teraz?
 - Harry, zejdziesz na chwilę na dół? - Usłyszałem głos Liama który wszedł nagle do pokoju. Obróciłem się i spojrzałem na niego. Kiwnąłem głowę a po chwili Payne wyszedł.
 - Zejdę do nich na chwilę, dobrze? - Zapytałem i spojrzałem na Rachel która kiwnęła lekko głową. - Może się połóż.
 - Ni...
 - Połóż się, proszę.
 - Jak chcesz - Mruknęła Rachel i położył się na moim łóżku - Ale czuję się w miarę dobrze...
 - Mhm - Przykryłem ją kołdrą, pocałowałem w policzek i zszedłem na dół. Liam poklepał mnie po plecy a ja zignorowałem go i usiadłem na kanapie.
 - Eleanor mi powiedziała - Odparłem - Nic nie wiedzieliście, dobra...
 - Nie o to chodzi - Przerwał mi Zayn. Wszyscy mieli smutne miny, to jasne, ale czy ja widziałem tam złość? - Harry musisz wiedzieć... Musisz znać powagę sytuacji.
 - Znam powagę sytu...
 - Nie, nie znasz. Harry, ona umrze, prędzej czy później...
 - Nikt nie umrze! - Krzyknąłem zrywając się na nogi - Zabraniam ci tak mówić, każdemu z was, rozumiecie?!
 - Tak... Spokojnie...
  Spojrzałem wściekły na wszystkich w pokoju i szybko pobiegłem na górę z powrotem do Rachel. Położyła się tak jak prosiłem i chyba zasnęła. Pocałowałem ją i w policzek uśmiechając się lekko. Może chociaż jak śpi jest szczęśliwa.
   Przykryłem Rachel kołdrą i położyłem się obok przytulając ją mocno. Śpij kochanie pomyślałem i zamknąłem oczy. Przecież oni mają rację. Co wtedy będzie? Jeśli Rachel umrze? Może trzeba pójść do jakiegoś lepszego lekarza, może inny będzie wiedział co teraz robić. Musimy spróbować wszystkiego.


     Spojrzałem w lustro. Wyglądałem marnie, przynajmniej mi się tak wydawało. A może to przez to że ubierali mnie Zayn i Louis, a co chwile się przez to kłócili. Wyperfumowali mnie tak jakbym miał się nie myć od miesiąca i zrobili mi coś dziwnego z włosami. Nie opadały mi na oczy. Nie wiem czy to źle czy dobrze, ale jakoś dziwnie się czuję bez ciągłego poprawiania moich loków. Westchnąłem. Jakoś nie stresuję się tak nawet przed wyjściem na scenę. Fanki raczej mnie nie odeślą z kwitkiem...
Zszedłem na dół, do kuchni, gdzie siedzieli Louis, Zayn i Niall, z czego pierwsza dwójka dalej o coś się sprzeczała. Zignorowałem ich, z resztą nic nie dało się z tym zrobić i usiadłem obok Nialla żeby szybko zjeść jajecznicę. Nałożyłem sobie jak najmniejszą porcję, bo wcale nie miałem apetytu, ale chłopcy uparcie stwierdzili że muszę coś zjeść. "Przecież nie możesz zemdleć z przejedzenia" powiedział Niall, bo dla niego to przecież nie normalne nie jeść przez kilka godzin. Wolałem się nie kłócić dzisiaj i tak w domu słychać tylko Tomlinsona i Malika.
- Dalej uważam, że Harry powinien ubrać tą koszulę którą ja pokazywałem! - Krzyknął Louis nie trafiając widelcem w talerz. Niall wybuchł śmiechem a ja tylko wykrzywiłem krzywo usta, bo czułem się jakby mięśnie twarzy mi zdrętwiały.
 - Louis William Tomlinson - Odparł Zayn spokojnym tonem, jednak można było wyczuć z niego że za chwilę wystąpi wybuch - Ile razy mam ci powtarzać. To że twój styl podoba się Eleanor, to nie znaczy że innym dziewczynom też. Więc siedź cicho i daj mi poprowadzić Harry'ego do wózka którym odjedzie z Rachel ku zachodzącemu słońcu.
Wtedy na prawdę wybuchłem śmiechem na dodatek opluwając Horana jajecznicą. Poszedł do łazienki piorunując mnie wzrokiem, a Malik spojrzał na mnie jakby wcale nie wiedział co mnie rozbawiło.
 - No co? Ja mam ambicje, a nie tak jak Louis - Powiedział wzruszając ramionami i wziął się za swoją jajecznicę. Tomlinson zacisnął w ręce widelec i kolejny raz nie trafił do talerza. Z resztą, wcale na niego nie patrzył.
 - Że niby JA nie mam ambicji? Zayn Jaadward Malik. Nie wiem czy wiesz, ale to ja mam dziewczynę od 9 miesięcy, nie TY, więc chyba JA, mam większe doświadczenie w tych sprawach.
- Przepraszam ale... Ty wymieniasz się ciuchami z Eleanor. Nie pozwolę ci ubierać Hazzy.
- Tylko raz ubrałem jej rurki, wielkie rzeczy! Z resztą... Były fajne. - Mruknął Louis a Zayn popatrzył na niego jak na ofiarę. Tym chyba zakończyli swoją wymianę zdań. Z resztą, co z tego jak wyglądam. Rachel widziała mnie już chyba we wszystkich możliwych opcjach, w końcu przyjaźnimy się od 10 miesięcy. To chyba dużo, nie? Sam nie wiem. Co to za różnica.
 - Prawie ryczysz ze strachu więc ci daruję tą jajecznice - Powiedział Niall wchodząc do kuchni w nowej koszulce - Tylko nie rozpłacz się przy niej, co? Bądź dzielny. Jak Papa Smerf kiedy wioska smerfów była w niebezpieczeństwie.
- Dlaczego mam płakać? - Powiedziałem cicho i spojrzałem na nich - Powiem jej że ją kocham, ona powie to samo i...
 - Będziecie żyć długo i szczęśliwie! - Krzyknęła Danielle wparowując do kuchni. Zabrała mi talerz z przed nosa i zaczęła jeść końcówkę mojej jajecznicy. Zazwyczaj podbierała mi jedzenie ale teraz i tak nie byłem głodny. Tylko Niall patrzył na mnie groźnie myśląc pewnie, jak można oddać komuś innemu jedzenie.
- Długo i szczęśliwie - Powtórzyłem pod nosem śmiejąc się lekko - Tak... Wiecie co ja muszę lecieć... Smacznego i... Do zobaczenia wieczorem! - Pomachałem im i szybko wybiegłem z domu.
  Był ciepły, słoneczny dzień, dawno tak nie było w Londynie. Rachel lubiła ładną pogodę, więc mam nadzieje że będzie miała dziś jeden ze swoich lepszych humorów. Coś co Zayn i Lou dali mi na włosy dość szybko przestało działać i po chwili już mogłem poczochrać i poprawić fryzurę. Nie wiem czemu, ale lubiłem to robić. A poza tym, rudowłosa zawsze uroczo się wtedy śmiała.
Moi fani są najwspanialsi na świecie. Chyba oni szybciej wiedzieli że zakochałem się w Rachel niż ktokolwiek inny. Niż nawet ja. Wszystkie tweety, listy, e-maile typu "jacy wy jesteście słodcy razem", "tak pięknie do siebie pasujecie" były banalne ale jednak zawsze się do nich uśmiechałem. Myślę że jeśli będę miał dziś szczęście, i zostanie jak najbardziej oficjalnie moją dziewczyną, to to zaakceptują. Cieszą się moim szczęściem, to wspaniałe.
Po kilkunastu minutach spaceru, widziałem już z daleka Big Bena. Właśnie tu się umówiliśmy. Rachel już tam stała, więc szybko wyciągnąłem zegarek, ze strachem że się spóźniłem, jednak było jeszcze dziesięć minut. Głupi jestem, to ja powinienem być wcześniej.
 Uśmiechałem się nerwowo do siebie, bo jeszcze byłem w za dużej odległości by mnie zobaczyła, patrzyła w całkiem innym kierunku. Ubraną miała białą sukienkę w kwiatki, brązowy pasek w pasie, buty na lekkim obcasie i swoje długie, rude włosy związała w kitkę. Wolałem kiedy ma je rozpuszczone, wygląda wtedy tak słodko, ale zawsze związuje, bo twierdzi że wtedy jest wygodniej. Z resztą to nie ważne, jak dla mnie to może nosić kucyka przez całe życie. Rozejrzałem się i z ulgą stwierdziłem że, najprawdopodobniej, nikt mnie nie śledzi. Najprawdopodobniej, bo paparazzi lub fani, umieli się schować w na prawdę bardzo dziwne miejsca. Rachel zawsze akceptowała moją sławę, to że wyjeżdżam na długo, to że o mnie piszą, jednak nie lubiła kiedy szliśmy na ulicy a ktoś jej robił zdjęcia. To zwykła dziewczyna i nie jest do tego przyzwyczajona, a często ja nie mogę nic z tym zrobić. Poza tym, kiedy tylko pojawią się w internecie i w prasie, nasze zdjęcia razem, to od razu niektórzy piszą bardzo złe rzeczy o Rachel. Nie wiem dlaczego i nie wiem po co, przecież tylko tym sprawiają dziewczynie przykrość, ona nic nikomu nie zrobiła. Z resztą, nie ważne... Stoi tam. Ja stoję tu. Moja szansa, którą muszę wykorzystać. Jestem Harry Styles.
Kilka minut później szliśmy przez jeden z Londyńskich parków rozmawiając jak zwykle na jakieś mało ważne tematy. Nie wiedziałem kiedy mam powiedzieć to na czym mi zależy. W końcu, umawialiśmy się tak bardzo często, na zwykłe spotkania przyjaciel-przyjaciółka. A ja teraz jej wylęce z wyznaniami, normalnie jak Romeo i Julia. Harry Styles jednak nie jest taki inteligenty jak myślałem.
- Coś się stało? - Zapytała nagle Rachel przyglądając mi się. Jedno trzeba przyznać, uśmiech nigdy nie schodził z jej twarzy. Odwzajemniłem go i pokiwałem głową.
- Nie, nic...
- Hmm... - Mruknęła coś pod nosem. Była dziś jakoś mniej rozmowna, zupełnie jak ja. - Mogę cię o coś spytać? - Wypaliła patrząc na mnie. Kiwnąłem głową. - Jesteśmy przyjaciółmi już dość długo, no i... Myślałam że mówimy sobie o wszystkim.
- Przecież mówimy...
- Harry, nie okłamuj mnie. Zakochałeś się i mi nie powiedziałeś! - Uśmiechnęła się lekko do mnie. Nie odpowiedziałem. - No proszę cię, to widać.
- Tak, tak może się zakochałem...
- No to w czym problem?
- W tym że nie wiem jak jej to powiedzieć.
- Po prostu.
- Co? Mam powiedzieć jej po prostu 'kocham cię'?
- Jeśli to czujesz...
- Dobrze - Mruknąłem połykając ślinę. Zatrzymałem się i spojrzałem na nią. Nie mogłem nie uśmiechnąć się szeroko, strach chyba już dawno minął - A więc Rachel... Kocham cię.


  Przetarłem oczy i nalałem sobie wody patrząc na dziewczynę leżącą w moim łóżko. To wszystko wydawało się tak odległe. Te wszystkie szczęśliwe chwile razem. W ogóle, życie było... Lepsze. Nie wiem co zrobiliśmy źle, co ja zrobiłem źle, że los napisał nam taki scenariusz.
Otarłem łzy i usiadłem z powrotem na łóżko ściskając mocno rękę Rachel. Jak mogłem pozwolić jej odejść. Powinienem szukać jej po całym świecie, dowiedzieć się o jej stanie, znaleźć dobrego lekarza. Tak właśnie powinno być, ale ja jak zwykle nie myślałem. Nie myślałem że może ona wcale nie jest szczęśliwa, bo odejściu. Nie była, oczywiście że nie. Wolałbym się już dowiedzieć że ma rodzinę, narzeczonego czy coś, ale nie to.
  Otarłem czerwone oczy rękawem. Chciałbym cofnąć czas, tak jak w jakimś romantycznym filmie. Szkoda że to jednak prawdziwe życie. Bliscy, osoby które kochamy, umierają na naszych oczach a my... Możemy się tylko przyglądać. Tylko to zostało, patrzenie jak oni cierpią i cierpienie razem z nimi. Ciągle myślę że to zły sen. Że obudzę się słonecznego ranka, a Rachel wparuję do pokoju mówiąc że śniadanie na stole. Zejdę powoli na dół. Louis będzie żartował, Niall jadł, Zayn będzie mówił jakieś "mądrości" a Liam będzie tylko na nas patrzył śmiejąc się cicho. Potem przyjdzie Paul, nasz menadżer, mówiąc że musimy iść na próbę. Żegnam się z Rachel, idę, a gdy wracam ona już na mnie czeka.
  Zacisnąłem jak najmocniej pięści by więcej łez już nie leciało po mojej twarzy, jednak to nic nie dało. Wizja tego co nas czeka po prostu była koszmarem, koszmarem w prawdziwym życiu. Teraz nie chciałem żeby Rachel się obudziła widząc mnie w takim stanie. Musi wiedzieć że jestem dobrej myśli, że wierze w to że wyzdrowieje i będzie żyła. Wiara to chyba jedyne co nam pozostało. Przypominają mi się teraz te łzawe filmy, z których się śmialiśmy, mówiąc że takie miłości i historie zdarzając się tylko w wyobraźni innych. Wszyscy się myliliśmy.

 Ustaliliśmy że przełożymy trasę... Może pojedziemy w nią za rok, może za dwa a może nigdy. Nie zależy mi. A może One Direction będzie grało dalej bez jednego członka. To chyba najlepsze rozwiązanie.


&

 Jak że inne części mi się w miarę podobały, ta raczej nie. Nudna, nic się nie dziej, z resztą sami widzicie. Następna część będzie częścią ostatnią... Mam nadzieje że to co tu pisałam chociaż troszkę się podoba. Dziękuje za wszystkie komentarze one na prawdę poprawiają mi humor : ))
  Do napisania <3 xx

piątek, 1 czerwca 2012

Część #2 "Miałem cały swój świat w ramionach..."

   Zsunąłem się po ścianie i schowałem twarz w dłoniach. Próbowałem nie myśleć teraz o tym jak bardzo nienawidzę moich przyjaciół za to że okłamywali mnie przez cały rok. Jutro o 18 wreszcie cię zobaczę, Rachel. Trzysta sześćdziesiątego siódmego dnia. Tyle dni temu odeszła, a ja chce wiedzieć dlaczego. Pójdę za Eleanor i wszystko będzie jasne. Nie pozwolę ci odejść dopóki mi nie wytłumaczysz wszystkiego, od początku do końca.
  Zamknąłem oczy i uśmiechnąłem się lekko myśląc jak teraz wyglądasz. Jestem pewien że dalej jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką spotkałem. Dalej masz rudę, długie włosy, słodki uśmiech, piegi i przeszywające, zielone oczy? Dowiem się jutro. Nareszcie. Chyba dostatecznie się naczekałem.
  Odłożyłem telefon Eleanor tam gdzie wcześniej leżał i przetarłem oczy. To chyba jeszcze do mnie do końca nie dotarło. I nie dotrze, do jutra, do 18, kiedy zobaczę ją na własne oczy. Spojrzałem w lustro. Wyglądałem gorzej, na pewno gorzej, niż jak tu wchodziłem. Jeszcze Eleanor by się domyśliła, że widziałem SMS-a i wszystko odwoła...
 - Harry żyjesz?! - Usłyszałem krzyk Louisa a po chwili zapukał do drzwi. Odkręciłem zimną wodę i szybko przemyłem twarz. Jeśli na sto procent, okaże się że i Tomlinson o wszystkim wiedział, znienawidzę go na zawsze. Znienawidzę ich wszystkich.
 - Tak - Odpowiedziałem, starając się by mój ton nie wykazywał na to że jestem zły i oszołomiony. Jednak on nie odszedł, tylko nacisnął klamkę i wszedł do środka. Cholera, zapomniałem zamknąć na klucz...
 - Nie wyglądasz dobrze - Stwierdził przyglądając mi się. - Źle się czujesz?
 - Tak, źle się czuję. - Powiedziałem szybko i przeszedłem obok niego - Idę się położyć - Rzuciłem przez ramię i pobiegłem do pokoju gościnnego, który chwilowo był moim pokojem.
  Położyłem się na łóżku i ocierając pojedyncze łzy, wybrałem numer Rachel. Jak zwykle włączyła się sekretarka. Jak zwykle, bo dzwoniłem parę razy dziennie.
 
That your heart will just turn around
And as I walk up to your door
My head turns to face the floor
Cause I can’t look you in the eyes and say

  To była taka skromna, kochana dziewczyna, musiała mieć jakiś powód żeby od tak ode mnie odejść. A przynajmniej wmawiam tak sobie przez cały ten czas. A co jeśli nie miała? Co jeśli odeszła bo znalazła sobie kogoś innego, kogoś lepszego, jej zdaniem? Nawet jeśli tak i nawet jeśli ten ktoś ją kocha, ja kocham ją mocniej. Nie mam żadnych wątpliwości.

When he opens his arms and hold you close tonight
It just won't feel right
Cause I can love you more than this

  Otworzyłem swoją torbę i zacząłem szybko czegoś szukać.
Śmiechy Louisa, Eleanor, Nialla i Zayn'a dochodzące z dołu, co raz bardziej mnie irytowały. Miałem ochoty zepsuć im ten dobry humor, wykrzyczeć wszystko co teraz pcha mi się na język. Nie wiedziałem że umieją tak dobrze kłamać. "Oczywiście że nic nie wiemy, Harry", "będzie dobrze, zobaczysz", "w końcu zapomnisz". Co jak co, ale bardziej zakłamanych przyjaciół nigdy nie miałem. Jutro spotkam się z Rachel, nareszcie, ale nie dzięki nim, mimo że wiedzieli jak bardzo tego chcę i potrzebuję. Za parę dni trasa. Nie wiem co się jutro wydarzy, ale na pewno nie pojadę nigdzie z takimi przyjaciółmi, nigdy w życiu.
  W końcu znalazłem to czego szukałem. Pogniecioną już, starą kartkę, ale co się dziwić jak jeździ ze mną wszędzie już cały rok. Staram się jej nie czytać zbyt często, ale lubię wiedzieć, że czytam słowa napisane ręką Rachel. Ten fakt poprawia mi humor, lecz treść go jak najbardziej psuję. Dziwne wiem. Myślę że po tych wszystkich wydarzeniach, stałem się o wiele dziwniejszy niż byłem wcześniej. Podobno trudno mnie zrozumieć. 
  Rozwinąłem kartkę i zacząłem czytać ją chyba już tysięczny raz.

  Kochany Harry.
  Może po przeczytaniu tego nie uwierzysz, ale chce  żebyś wiedział, że boli mnie to co muszę zrobić. Błagam, tylko nie znienawidź mnie.
  Kiedy wejdzie do naszego pokoju, zauważysz że nie ma w nim moich rzeczy. Wyjeżdżam. Daleko i proszę nie szukaj mnie, nie dzwoń, nie pisz. Tak będzie lepiej, nie dla mnie, ale dla ciebie.
  Jak mówiłam że cię kocham, mówiłam szczerą prawdę. Jednak proszę, zapomnij, żyj normalnie, znajdź sobie nową dziewczynę. Może wydaję ci się to teraz nierealne, ale z czasem wszystko się zmieni.
  Jeśli po tym mam prawo jeszcze cie o coś prosić... Nie myśl o mnie źle, nigdy nie chciałam cię skrzywdzić, nigdy. Nie miałam pojęcia że sprawy się tak potoczą. Najbardziej na świecie chciałabym żebyś był szczęśliwy, Harry. Niestety ze mną to nie jest możliwe. Mimo że pragnęłam być częścią twojego życia, jest to nieosiągalne. 
  Znając ciebie będziesz się jeszcze martwić. Nie rób tego. Najlepiej wyrzuć mnie z głowy. Już nigdy się nie zobaczymy. Będzie tak jak byśmy się nigdy nie poznali. 
                                           Rachel

    Odłożyłem kartkę na stół i schowałem twarz w dłoniach. Kiedy czytałem to po raz pierwszy, było parę plam od łez, jednak po mnie prawię cały list jest mokry. Zawsze jest tak samo.
  Jak ona mogła w ogóle POMYŚLEĆ że o niej zapomnę? Jest najpiękniejszym wspomnieniem. Nawet nie chcę. A jeśli na prawdę sądziła że lepiej będzie mi się żyło bez niej, to chyba do końca mnie jeszcze nie znała.
  Nigdy też nie mogłem być pewny czy nie mam się o co martwić. Rodzice Rachel zginęli w katastrofie lotniczej kiedy miała 14 lat. Już wtedy się przyjaźniliśmy, nigdy nie zapomnę jej twarzy całej we łzach. Najgorszy widok na świecie... Potem mieszkała trochę u cioci, wujka, babci, aż w końcu jak dotarło do nas jak się kochamy, wprowadziła się do nas. Kocha-my. My czy ja? Kiedy w końcu się dowiem jaki był tego wszystkiego powód? Jutro. Nie pozwolę jej odejść, dopóki nie wytłumaczy mi wszystkiego. Należy mi się to.
  Położyłem się ocierając rękawem łzy. Każdy normalny chłopak wyszedł by gdzieś z przyjaciółmi, nawet znalazł nową dziewczynę, a nie płakał po nocach. Chyba nie jestem normalnym chłopakiem.
 - Hej Harry... - Usłyszałem cichy i niezdecydowany głos Zayn'a. Musiał być od jakiejś chwili w pokoju, bo stał blisko mnie. Chyba nie oczekiwał odpowiedzi, i tak by jej nie uzyskał, bo usiadł koło mnie i jak zwykle, przytulił mnie mocno. To chyba jedyny gest, jaki ktokolwiek może w moją stronę wykonać, ale działa. Przez chwilę, ale działał.
 - Przepraszam - Powiedział Malik, już bardziej zdecydowanym i pewnym tonem, spuszczając głowę - Nie powinienem tego wszystkiego mówić, wcale tak nie myślałem...
 - Ale miałeś racje...
 - Nie, nie miałem - Przerwał mi - Ale po prostu nie lubię patrzeć jak mój przyjaciel jest załamany i...
 - Przeprosiny przyjęte. - Powiedziałem szybko. Ignorowałem fakt, jak bardzo jestem wściekły na nich za te kłamstwa, ale za to będzie kłótnia po spotkaniu z Rachel. Chociaż nie mogę tego nazwać zwykłą kłótnią.
 - Co możemy zrobić... - Zaczął znów Zayn - Żebyś poczuł się lepiej?
 - Nic. - Odpowiedziałem bez zastanowienia. - Przykro mi Zayn, ale...
 - Harry! - Usłyszałem nagle znajomy krzyk. Nie, tylko nie to... Pomyślałem, ale po paru sekundach blondynka wpadła do pokoju rzucając mi się na szyję.
 - Płaczesz - Zapytała cicho Lottie, 10-letnia siostra Louisa. Rodzice Eleanor muszą mieć stalowe nerwy. Niall, Zayn, ja, Lou a teraz jeszcze młoda. Kochałem ją, nie dało się jej nie kochać, ale ostatnio irytowało mnie jej towarzystwo. Ostatnio irytowało mnie towarzystwo każdego...
 - Nie płaczę, coś ty - Powiedziałem szybko. Uśmiechnąłem się do niej i posadziłem sobie na kolanach. - Co tam u ciebie, mała?
 - Nie jestem mała! -Udała że robi obrażoną minę - Nie dawno miałam dziesiąte urodziny, nie pamiętasz?
 - Pamiętam, pamiętam. Lottie, może pójdziesz do Lou, bo ja jakoś źle się czuję i chce się położyć, co?
 - To ja się położę z tobą.
  Wyszło na to że spała ze mną całą noc. Ale to nie było nawet takie złe. Przytuliła się do mnie i momentalnie zasnęła. Pocałowałem ją w głowę i uśmiechnąłem się lekko. Ma taką pozytywną energie, że nie da się jej nie kochać.

***
 Zszedłem na dół. Lou i Eleanor już wyszli, okłamując mnie że idą na zakupy. Nie wiem czemu El poszła akurat z nim, ale to bez znaczenia. Zayn był w łazience, Liam jeszcze nie przyjechał, a to oni najbardziej mnie kontrolowali. Niallowi i rodzicom Eleanor wystarczyło powiedzieć że idę się przejść. Horan zmierzył mnie wzrokiem, jakby chciał zobaczyć coś podejrzanego, jednak nic nie powiedział.

 Zatrzymałem się przy schodach, po których mam wejść na mostek, z którego widzę kawiarnie w której Louis i Eleanor już siedzieli. Kiedy wszedłem i zobaczyłem ich z góry, poczułem lekką ulgę bo usiedli na zewnątrz, więc wszystko dobrze widać. Trzymałem się barierki jakbym miał się zapaść pod ziemię. 
 Zamrugałem kilka razy i wtedy ją zobaczyłem. Moje nogi nagle zmiękły, poczułem że zaraz upadnę, jednak to się nie stało. Całe moje ciało przeszyło tak ogromne szczęście, jakiego nie czułem jeszcze nigdy wcześniej. 
  Rachel wyglądała zdecydowanie inaczej niż rok temu. Miała na sobie czarne rurki, zbyt dużą koszulkę i na głowie chustkę, pod którą musiały być wpięte włosy, bo nie opadały na jej ramiona tak jak kiedyś a wyraz twarzy miała dość przemęczony.
  Mimo tego wyglądała tak pięknie jak kiedyś, albo jeszcze bardziej, jeśli to możliwe. Nie wytrzymałem dłużej stojąc w miejscu. Zbiegłem po schodach i zatrzymałem się parę metrów przed Louisem, Eleanor i Rachel. Byli zajęci rozmową, nie zauważyli mnie. Patrzyłem na ukochaną a na usta kleił mi się uśmiech. Próbowałem nie mrugać, żebym zapamiętał z tego jak najwięcej jakby okazało się to snem. Jak ona zareaguję? Będzie chciała uciec, rozpłaczę się czy może ucieszy na mój widok?
 - Harry? - Dopiero po paru chwilach dotarł do mnie jej prześliczny głos. Patrzyła na mnie całkiem oszołomiona, jakby nie wiedziała co zrobić. Eleanor i Louis wyglądali na przerażonych. 
 - Rachel... - Szepnąłem i podszedłem do niej, jednak ona odsunęła się gwałtownie o kilka kroków. Czułem że ręce mi się trzęsą a z ust nie chce wydobyć się żaden dźwięk. 
 - Harry... - Odezwała się Eleanor.
 - Nie! - Krzyknąłem nagle w jej stronę - Nie po to czekałem trzysta sześćdziesiąt siedem dni, żebyście mnie odesłali do domu z kwitkiem! - Spojrzałem znów na Rachel. W jej oczach były już łzy, podobnie jak w moich - Nie pozwolę ci znów od tak odejść...
 Nie dokończyłem, bo nagle zdarzyło się coś, czego nigdy bym się nie spodziewał.Wiatr zawiał mocno a chustka spadła z głowy Rachel. Dziewczyna rozpłakała się mocno. Jej rudę włosy nie opadły na ramiona tak jak się spodziewałem. W ogóle ich nie było. I nagle wszystko do mnie dotarło. Łzy znowu popłynęło, ale było ich więcej niż zwykle. Przecież 18-letnia dziewczyna nie zgoliłaby sobie od tak całej głowy, prawda?
 - Rachel - Szepnąłem i podszedłem do niej. Tym razem nie uciekła. Wpatrywała się we mnie swoimi dużymi, zielonymi oczami, które były bardzo czerwone od łez. - Ty... Jesteś chora - To było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Dziewczyna rozpłakała się jeszcze bardziej i wtuliła we mnie, a to było jak potwierdzenie. Przytuliłem ją do siebie jak najmocniej potrafiłem. Chciałem powiedzieć że będzie dobrze, ale nie potrafiłem. 
  Miałem cały swój świat w ramionach. Ale co z tego, jeśli ten świat może niedługo zniknąć?

& 

 Witajcie ; ) Miałam ostatnio dużą wenę więc napisałam żeby dodać to przed moimi zawodami. Jadę dzisiaj na mistrzostwa Polski (taekwondo) trzymajcie kciuki <3 Wrócę chyba już w niedziele : )

 Wiem że teraz nic nie pojawia się na need-you-here.blog.onet.pl ale obiecuję że w przyszłym tygodniu na pewno tam coś napiszę. Co do tej części.... Czyżby kolejna nudna? Nie wiem, wy to oceńcie, ale z góry przepraszam jeśli tak. Będą 3 lub 4 części, mam już pomysł na zakończenie. Mam nadzieje że chodź trochę się podoba + pięknie proszę o komentarze : ) 

 Do napisania < 3


  

wtorek, 29 maja 2012

Część #1 "Czy ktoś wie jak zakończyć taki ból?"

   Chce wam na początek coś powiedzieć: Wiele osób myślało że to będzie bromance, ale tak nie jeeest xd to było nawiązanie do tego powietrza xd że żyję bez swojego powietrza, czyli bez 'niego' bo nie mogłam napisać o powietrzu 'ona'. Mam nadzieje że i tak będzie się wam podobać ( ;

***

   Tego ranka poczułem dziwną ulgę. Pierwszy dzień wakacji, za tydzień jedziemy w trasę, co oznacza że każdy z chłopaków jest teraz ze swoją rodziną. Nie przyjdą do mnie, nie będą chcieli na siłę wyciągać mnie z domu. Wspaniale.
   Tylko ja nie byłem teraz z rodziną, ale nie przeszkadzało mi to. Wolałem napawać się samotnością, która i tak nie potrwa zbyt długo, bo w trasie będę kontrolowany 24 godziny na dobę. To będzie koszmar.
   Wyjąłem z lodówki puszkę piwa, otworzyłem ją i pijąc spojrzałem na stół, gdzie leżał mój telefon. Co chwilę był telefon od mamy, SMS-y od Louisa, pewnie z zapytaniem co robię albo jak się czuję, ale nie odpowiadałem, nie widziałem w tym sensu. Już rok nie widziałem w niczym sensu.
Z błahym uśmiechem pomaszerowałem do salonu. Usiadłem na kanapie i włączyłem głośno muzykę. Jak miło wiedzieć że Lou, Liam, Niall albo Zayn nie wpadną 'z wizytą' żeby tylko mnie popilnować, co robili praktycznie codziennie.
  Ostatnio podstawową częścią mojego dnia, kiedy nie czuję na sobie czyjejś pary oczów to przeglądanie starych albumów, przywoływanie wspomnień z przed roku. Byłaś na każdym zdjęciu Rachel... Twoje długie rude włosy, duże zielone oczy i uśmiech. Ten uśmiech na którego widok sam zaczynam się uśmiechać, ale po chwili, gdy dociera do mnie że cię nie ma, zostają same łzy.
   "Kiedy dociera do mnie że cię nie ma..." Ale przecież jesteś. Nie umarłaś, nie zniknęłaś. Odeszłaś. Odeszłaś bez pożegnania mimo że dzień wcześniej zapewniałaś jak bardzo mnie kochasz. Powinnaś zastanawiać się następnym razem nad swoimi słowami. Tylko taka uwaga ode mnie. Nie umiem cię krytykować, nawet jak bardzo bym chciał. Byłaś dla mnie za idealna. Wiesz jak to jest kochać ponad wszystko, Rachel? Ja tak cię kocham. Zasługuję na słowo wyjaśnienia. Błagam o nie dzień w dzień, mimo że odeszłaś dokładnie rok temu. Dokładnie rok temu widziałem twój uśmiech, twoje oczy. Dokładnie rok temu słyszałem twój głos. Najgorszy rok w moim życiu, a teraz zaczyna się następny. Czego najbardziej się teraz boję? Tego że zapomnę jak się śmiałaś, że zapomnę twój głos. Chciałbym cię znów usłyszeć, Rachel.
   Co się ze mną dzieje? Co raz częściej przyłapuję się na tym że moje myśli kieruję w jej stronę, nawet już nad tym nie panuję. Czasem mam nawet nadzieje że w jakiś sposób je usłyszy. Czemu nie umiem zapomnieć?
 - Cześć Harold. - Usłyszałem nagle głos Louisa. Podniosłem zaskoczony głowę, spojrzałem na niego a ten bez słowa zabrał album z moich kolan. Nawet nie zwróciłem uwagi na to że po moich policzkach ciekły już łzy. Tomlinson nie potrafił już ukryć bezradności i lekkiej... Irytacji? Ale nie mam mu tego za złe, każdy by miał mnie już dość. Ale Louis nigdy by mnie nie zostawił, a na pewno nie z dnia na dzień. Bez słowa przytulił mnie jak najmocniej potrafił. Często to robił. Może po prostu nie wiedział co powiedzieć? To bez znaczenia i tak jestem mu wdzięczny, tak jak reszcie chłopaków.. Za to że są. Żałuję że nie umiem pokazać im swojej wdzięczności.
 - Chcę żebyś pojechał ze mną do rodziny Eleanor, na parę dni. - Powiedział po chwili. Widząc moje wymowne spojrzenie od razu dodał - Nie chce słyszeć nie, Harry, nie zostawię cię tu samego. Eleanor też chcę, na prawdę. Nikt nie będzie zmuszał cię do rozmów, możesz nawet siedzieć zamknięty w pokoju, ale masz jechać, rozumiesz? I nie, nie weźmiesz żadnych zdjęć Rachel, bo one tylko pogarszają sprawę. Nadal uważam że powinieneś je wyrzucić.
 - A ja nadal mam to gdzieś. - Mruknąłem pod nosem a Tomlinson westchnął głęboko. Nie chciałem mu psuć wyjazdu, ani jemu ani Eleanor, a wiedziałem że jak się nie zgodzę to pewnie tu zostanie. Bez słowa wstałem i poszedłem do swojego pokoju spakować parę rzeczy. Po chwili jednak dołączył do mnie Louis by mi pomóc.

***
 Kiedy zszedłem już za dół trzymając torbę w ręku, a za mną Louis, zauważyłem że Eleanor opiera się o drzwi jego samochodu. Zawsze byliśmy przyjaciółmi ale ona sama była przyjaciółką Rachel. Tak była. Rudowłosa nie odcięła się tylko ode mnie, ale też od wszystkich swoich tutejszych przyjaciół, wyjeżdżając, pewnie gdzieś bardzo daleko. Chyba nie muszę wspominać że nawet nie wiem gdzie mieszka, czy jest zdrowa i czy coś się nie stało? Taak, to dobijające.
 - Harry - Eleanor uśmiechnęła się do mnie szeroko i przytuliła mocno. Kiedy odsunęła się, drzwi samochodu otworzyły się. Nawet nie zwróciłem uwagi że tam ktoś jeszcze siedzi.
 - Haroldziak! - Krzyknął Zayn i wyskoczył z auta a za nim Niall. Przewróciłem oczami, ale zanim zdążyłem coś powiedzieć Malik rzucił się na mnie i poczochrał mi włosy. - No co tam? Uśmiech na twarz, jedziemy do Elki!
 - Nie mów tak na mnie - Mruknęła Eleanor a Louis uśmiechnął się do niej lekko. Zayn często zachowuję się nienormalnie, podobnie jak reszta, ale tylko po to żeby poprawić mi humor.
 - No, co tam Hazza? - Odezwał się Niall i poklepał mnie po plecach. Wymusiłem do nich wszystkich lekki uśmiech. Eleanor i Louis wsiedli już z przodu do samochodu a ja zostałem praktycznie wepchnięty z tyłu w środek, między Malika a Horana. Szykował się ciekawy wyjazd. 
 - Echh Harold, wiesz że ja to cię kocham - Mruknął Niall i zasnął momentalnie na moim ramieniu a Zayn wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Spojrzałem krzywym wzrokiem na Irlandczyka.
 - Czy wy ich upiliście? - Zapytałem i spojrzałem na Louis który ze śmiechem kiwnął głową.
 - Nie no, trochę wypili, ale wiesz że im zawsze odbijało. - Wytłumaczyła Eleanor. Oparłem głowę o szybę szykując się na ciekawą podróż a Niall wtulił się w moje ramię. Jeśli Lou myśli że to poprawi mi humor, to lekko się pomylił.
 - Gdzie Liam? - Zapytałem po chwili patrząc przez okno. Szybko zacząłem jakiś temat żeby nie było grobowej ciszy kiedy będziemy przejeżdżać obok tego miejsca.

 - Został z Danielle u jego rodziców. - Powiedziała Eleanor


***  

  Na drugi dzień obudziłem się w pokoju gościnnym. Po tym względem Louis dotrzymał słowa, mogę być sam. On spał z Eleanor w jej pokoju a Zayn i Niall chyba w salonie. Wszyscy po przyjeździe byli padnięci i poszli od razu spać. 
  Rodzice Eleanor są na prawdę mili, z resztą zawsze byli. Robią wszystko by było nam tu dobrze, nie ma na co narzekać. 
  Wziąłem ze stołu swój telefon by z rana uśmiechnąć się do zdjęcia Rachel ale okazało się że Niall zmienił tapetę na swoje zdjęcie z kawałkiem pizzy. Zmieniłem je szybko. Tym razem ustawiłem wspaniałe zdjęcie Eleanor i Danielle z Rachel. Stała po środku wciśnięta w moje dwie przyjaciółki, które także były jej przyjaciółkami. Pamiętam jak robiłem to zdjęcie. Śmiała się, jej rude włosy falowały na lekkim wietrze i co chwilę zerkała na mnie zielonymi oczami. Miała na białą sukienkę w kwiatki i okulary przeciwsłoneczne. Niektórych scen po prostu nigdy nie da się zapomnieć. 
 - Hej Hazza - Usłyszałem głos Eleanor.  Weszła do środka i uśmiechnęła się do mnie uprzejmie - Jemy śniadanie, zejdziesz?
 - Umm... Nie, dziękuje - Mruknąłem siadając z powrotem na łóżko.
 - Zejdź Harry - Powiedziała, jakby lekko błagalnym tonem. - Pobądź z nami trochę, nie zamykaj się w sobie...
 - Nie zamykam się - Przerwałem jej szybko - Po prostu nie jestem głodny.
 - Tu wcale nie chodzi o jedzenie! - Krzyknęła i podeszła do mnie już lekko zdenerwowana - Chodzi o to że nie możesz zapomnieć o ludziach którzy cię kochają i chcą dla ciebie jak najlepiej!
 - Ja na prawdę to doceniam... - Urwałem bo oczy Eleanor zatrzymały się na moim telefonie. Na widok zdjęcia widać było że powstrzymywała łzy. Po chwili ciszy do środka wpadł Zayn, już trzeźwy, ale dalej z tym swoim sztucznym poczuciem humoru, który ostatnio wyjątkowo mnie irytował.
 - No Haroldziak! Chodź wszyscy czekają! - Krzyknął i spojrzał na mnie z bananem na twarzy.
 - Odwalcie się ode mnie - Powiedziałem stanowczo. Jego uśmiech nagle znikł a Eleanor cofnęła się ode mnie.
 - Jeśli chcesz zostać na zawsze sam...
 - Chodź Eleanor - Przerwał jej Zayn patrząc na mnie z wyraźną wściekłością - Harry'ego nie obchodzą ludzie którzy go kochają, jego obchodzi tylko Rachel, która, do jasnej cholery Harry, już nigdy, NIGDY do ciebie nie wróci! - Krzyknął głośno a po chwili zamilkł, tak jak ja i Eleanor. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Jeszcze nikt, nigdy mi nie odważył się powiedzieć mi tego prosto w twarz. Boli podwójnie. 
  Przeszedłem obok nich i szybko skierowałem się w stronę łazienki. Umyłem się, ubrałem i wyszedłem szybko z domu państwa Calder. Wyciągnąłem z kieszeni papierosa i zapalniczkę. Nie obchodziło mnie czy przypadkiem fani tego nie zobaczą, bo paliłem od roku i wszyscy o tym wiedzą. Zaciągając się szedłem w nieokreślonym kierunku. Od kiedy Rachel odeszła, miałem różne fazy humoru. Raz jestem na wszystko i wszystkich wściekły i mam ochotę coś rozwalić, a drugi raz mam ochotę po prostu płakać w poduszkę. Teraz zdecydowanie czuję to pierwsze. 
  Doszedłem do parku i usiadłem na pierwszej lepszej ławce. Po chwili zjawiła się przy mnie grupka fanek. Chciały zdjęcie i autograf, więc wymusiłem uśmiech i byłem miły.
  Kiedy od odeszły, znów do mojej głowy wpadła ta okropna myśl że wcale nie mam ochoty jechać w żadną trasę. Ciągłe piski, sztuczne uśmiechy, męczące wywiady i koncerty na których nie będę mógł zaśpiewać Moments dla Rachel. Czy ktoś wie jak zakończyć taki ból?
  Wzdrygnąłem się, bo nagle poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu. Jak się domyślałem, był to Louis.
 - Jestem do niczego - Powiedziałem nagle. Wściekłość mijała. Tomlinson pokiwał przecząco głową, ale nie dałem mu dojść do szkoły -  Może gdybym był lepszy, Rachel by nie odeszła...
 - Nie - Przerwał mi stanowczo Louis. - Nie będziesz się obwiniał - Wyrwał mi papierosa z ręki, rzucił na ziemię i spojrzał na mnie - Idziemy do domu, nie będziesz się tak sam szlajał. Obejrzymy razem jakiś film, czy coś...
 - Jestem dorosły...
 - Tak, oczywiście że jesteś. Wstawaj, idziemy Harry.

***
  Zayn'a nie było kiedy wróciliśmy, może to i lepiej. Niall, Eleanor, Louis i państwo Calder zaciągnęli mnie na dół na jakiś film. Komedia, oczywiście. W jakiejś połowie, poszedłem do łazienki i ku mojemu zaskoczeniu zauważyłem na pralce telefon Eleanor. Musiała przez przypadek zostawić. Wziąłem żeby jej zanieść, ale kiedy byłem już przy drzwiach, przyszedł SMS. Nie chciałem zobaczyć, po prostu spojrzałem na wyświetlacz i serce mi stanęło. To był SMS od Rachel. 
 Nie mogłem w to uwierzyć. Czy to możliwe żeby moi przyjaciele, przez ten cały rok wiedzieli co się z nią dzieje, gdzie jest, dlaczego odeszła? I nie powiedzieli mi? 
 Otworzyłem wiadomość. Było hasło na skrzynkę, ale tak jak się domyślałem, była to data urodzenia Lou. W moich oczach pojawiły się łzy. Okłamali mnie. Jeśli El, to reszta również.  
 - Spotkajmy się jutro o 18:00 w naszej ulubionej kawiarni w Londynie - Przeczytałem cicho - Nie idźcie wszyscy, bo jeszcze Harry pójdzie za wami. Może przyjdź tylko ty i Zayn? Tylko krótka rozmowa. Do zobaczenia, Rachel. 

&

Witajcie < 3 Jak widzicie, nie jest to 'rozdział' tylko 'część'. Tak zdecydowałam że to nie będzie normalne opowiadanie, gdzie będzie wiele części, tylko historia podzielona na części. Nie mogę nazwać tego 'jedno partem' bo one zazwyczaj mają jedną lub dwie części, a tu będzie kilka. Myślę że ok. 5. Ta część jest strasznie nudna, wiem o tym, ale obiecuję, że w następnej się rozkręci.

 Proszę was o komentarze, bo one motywują mnie do działania : ) Jeśli ktoś chce żebym go informowała na tt, to mi go podajcie. Do następnego < 3
Karolina xxx


niedziela, 27 maja 2012

Prolog // 'Później zostaję tylko ból i łzy'

   Każdy z nas ma osobę która jest jak powietrze. Jak tlen. Wiecie jak to jest utracić swoje powietrze?
Ja swoje utraciłem dokładnie rok temu. Uczucie towarzyszące przy tym, jest najgorszym uczuciem jakie człowiek może doznać. Myślę że śmierć była by przyjemniejsza. Wtedy nic nie pomaga. Przyjaciele, rodzina... Starają się, ale co to da, kiedy nie ma przy tobie tego, co dawało ci motywację do wszystkiego co robisz? Każda czynność jest teraz pusta i bezsensowna, każda myśl, o tym co było wcześnie,j bolesna i raniąca. Wtedy boli wszystko, całe serce. A zdjęcia? Oglądając je na początku na mojej twarzy jest uśmiech, ale po krótkiej chwili, kiedy dociera do mnie że to nie wróci, pojawiają się łzy, nad którymi już dawno nie panuję. Czasem czuję jakbym miał umrzeć, ale nie mogę, dopóki nie dowiem się jednego. Dlaczego moje powietrze odeszło? Dlaczego zostałem zmuszony żyć bez niego?
   Nazywam się Harry Styles i chce opowiedzieć wam moją historię.