Zamknąłem za nią drzwi i podszedłem do Eleanor i Lou którzy jeszcze nie wsiedli.
- Harry... - Zaczęła El. Czułem że nie mam siły się z nią kłócić, wolałem chociaż żeby Rachel myślała że jestem silny. - To nie jest tak jak myślisz. Ona zadzwoniła do nas nie dawno, kiedy... Kiedy dowiedziała się jak w poważnym jest stanie. Chciała się z nami pożegnać...
- Z każdym oprócz mnie?
- Nie chcieliśmy żebyś cierpiał jeszcze bardziej, Hazza - Powiedział cicho Louis. Spojrzałem na niego zły, po czym bez słowa wsiadłem do samochodu obok Rachel. Przytuliłem ją do siebie mocno zaciskając powieki. Po chwili Tomlinson ruszył w stronę domu.
Nikt nie miał odwagi się odezwać, było słychać tylko ciche płakanie Rachel. Miałem ochotę rozpłakać się tak jak ona. Nie raz to kiedyś robiłem, ale teraz nie mogłem. Nie przy niej, nie mogę być teraz słaby, nawet jeśli ta sytuacja mnie przerasta.
Kiedy dojechaliśmy, zaprowadziłem Rachel do swojego pokoju, ignorując spojrzenia reszty. Liam i Danielle już przyjechali, ale nie miałem ochoty się nawet teraz z nimi przywitać.
- Jak się czujesz? - Nie wiedziałem co mam mówić żeby poczuła się lepiej. Jest w ogóle taka rzecz? Usiadłem na łóżku, wziąłem ją na kolana i przytuliłem jak najmocniej umiałem. To chyba jedyne co mogę zrobić. - Coś cię boli? - Rachel pokiwała przecząco głową. Przełknąłem ślinę i westchnąłem. Pewnie kłamię żebym się nie martwił.
- Rachel... Dlaczego ode mnie odeszłaś? - Zapytałem cicho patrząc na nią. Była pewnie zmęczona, ale chciałem wreszcie poznać odpowiedź. - Coś źle zrobiłem?
- Nie, Harry, nigdy nie zrobiłeś nic źle... - Powiedziała cicho wstając i podchodząc do okna. Nie patrzyła na mnie. Wydawało się że ledwie utrzymuję się na nogach. - Nie chciałem żebyś patrzył na mnie w takim stanie...
- Z rakiem można wygrać, przecież...
- Tak, ale jest już za późno - Przerwała mi. Odwróciła się i popatrzyła mi w oczy. - Nie rozumiesz? Nie miałam pieniędzy na szpitale, dobrych lekarzy, a bez nich nic nie jest możliwe. A teraz... Powiedzieli mi że mam miesiąc. Miesiąc, Harry.
- Jakbyś nie wyjechała miałabyś wszystko! - Krzyknąłem zrywając się na równe nogi. Zapomniałem o tym że nie powinienem jej denerwować, że jest UMIERAJĄCA, ale kierowały mnie nerwy, a nerwami kierowała miłość. - Mam pieniądze! Wszystko bym ci zapewnił, WSZYSTKO, jak mogłaś to tak zignorować! Dobrze wiedziałaś że bym to zrobił, chciałaś się doprowadzić do gorszego stanu czy co?!
- Nie mów tak - Szepnęła ocierając łzy. Schowałem twarz w dłoniach. - Nie chciałam żebyś patrzył jak...
- Nie mów tego! Nie mów tego, rozumiesz?! Nie umrzesz, nie pozwolę, zrobię wszystko...
- NIE DA SIĘ już nic zrobić. - Przerwała mi. Spojrzałem na nią oszołomiony. Co raz bardziej dochodziła do mnie ta cała sytuacja, co raz bardziej ją rozumiałem. Obudź się, Harry. Pomyślałem Obudź się, to tylko koszmar, tylko koszmar...
Zamknąłem i otworzyłem oczy. Rachel stała przede mną z opuszczoną głową a łzy kapały na podłogę, z jej oczu, jak i z moich. Nie mogłem się obudzić. To było prawdziwe życie z którym trzeba się zmierzyć. Ale ja nie chce się z nim zmierzać. Zmieniam zdanie. Ona może odejść, mogę jej już nigdy nie zobaczyć, ale ma żyć, ma być szczęśliwa. Błagam, niech ktoś pomoże.
- Widzisz, tego chciałam uniknąć - Powiedziała cicho podchodząc do mnie. Otarła kciukiem łzy spływające po moich policzkach, sama szlochając cicho. - Chciałam uniknąć twojego cierpienia.
- Myślisz że bym się nie dowiedział? - Położyłem rękę na jej policzku - Byłem głupi że cię nie szukałem...
- Nie byłeś, prosiłam cię o to.
- Kocham cię - Odparłem po chwili ciszy. Żadne z nas nie wyglądało na zaskoczone. Nie mówiłem jej tego od roku, a nawet jak mówiłem, to nie było jej obok. Położyłem rękę na jej policzku i zatopiłem się w jej ustach. Smakowały tak samo cudownie jak rok temu. Obydwoje zapomnieliśmy teraz o kłopotach, liczyliśmy się tylko my. Chciała tego tak samo jak ja, nawet jeśli nie potrafiła się przyznać. Całowałem ją nie myśląc o tym że niedługo znów mogę stracić. Ale wtedy nie będzie już powrotu. Nie będzie drugiej szansy. Nie będzie mojego powietrza. Co zrobię, kiedy nie będę mógł już więcej zobaczyć tych zielonych oczu, czy poczuć malinowych ust? Będę żył tak jak ten cały rok? Jak roślina, bo inaczej nie da się nazwać wykonywania poleceń innych, kiedy w duchu miało się ochotę zasnąć i nigdy nie obudzić. Ale nie... To będzie coś gorszego. Przecież wcześniej wiedziałem że Rachel żyje, miałem nadzieje nawet że jest szczęśliwa. Właśnie to mnie utrzymywało, popychało do dalszego funkcjonowania. To co będzie teraz?
- Harry, zejdziesz na chwilę na dół? - Usłyszałem głos Liama który wszedł nagle do pokoju. Obróciłem się i spojrzałem na niego. Kiwnąłem głowę a po chwili Payne wyszedł.
- Zejdę do nich na chwilę, dobrze? - Zapytałem i spojrzałem na Rachel która kiwnęła lekko głową. - Może się połóż.
- Ni...
- Połóż się, proszę.
- Jak chcesz - Mruknęła Rachel i położył się na moim łóżku - Ale czuję się w miarę dobrze...
- Mhm - Przykryłem ją kołdrą, pocałowałem w policzek i zszedłem na dół. Liam poklepał mnie po plecy a ja zignorowałem go i usiadłem na kanapie.
- Eleanor mi powiedziała - Odparłem - Nic nie wiedzieliście, dobra...
- Nie o to chodzi - Przerwał mi Zayn. Wszyscy mieli smutne miny, to jasne, ale czy ja widziałem tam złość? - Harry musisz wiedzieć... Musisz znać powagę sytuacji.
- Znam powagę sytu...
- Nie, nie znasz. Harry, ona umrze, prędzej czy później...
- Nikt nie umrze! - Krzyknąłem zrywając się na nogi - Zabraniam ci tak mówić, każdemu z was, rozumiecie?!
- Tak... Spokojnie...
Spojrzałem wściekły na wszystkich w pokoju i szybko pobiegłem na górę z powrotem do Rachel. Położyła się tak jak prosiłem i chyba zasnęła. Pocałowałem ją i w policzek uśmiechając się lekko. Może chociaż jak śpi jest szczęśliwa.
Przykryłem Rachel kołdrą i położyłem się obok przytulając ją mocno. Śpij kochanie pomyślałem i zamknąłem oczy. Przecież oni mają rację. Co wtedy będzie? Jeśli Rachel umrze? Może trzeba pójść do jakiegoś lepszego lekarza, może inny będzie wiedział co teraz robić. Musimy spróbować wszystkiego.
Spojrzałem w lustro. Wyglądałem marnie, przynajmniej mi się tak wydawało. A może to przez to że ubierali mnie Zayn i Louis, a co chwile się przez to kłócili. Wyperfumowali mnie tak jakbym miał się nie myć od miesiąca i zrobili mi coś dziwnego z włosami. Nie opadały mi na oczy. Nie wiem czy to źle czy dobrze, ale jakoś dziwnie się czuję bez ciągłego poprawiania moich loków. Westchnąłem. Jakoś nie stresuję się tak nawet przed wyjściem na scenę. Fanki raczej mnie nie odeślą z kwitkiem...
Zszedłem na dół, do kuchni, gdzie siedzieli Louis, Zayn i Niall, z czego pierwsza dwójka dalej o coś się sprzeczała. Zignorowałem ich, z resztą nic nie dało się z tym zrobić i usiadłem obok Nialla żeby szybko zjeść jajecznicę. Nałożyłem sobie jak najmniejszą porcję, bo wcale nie miałem apetytu, ale chłopcy uparcie stwierdzili że muszę coś zjeść. "Przecież nie możesz zemdleć z przejedzenia" powiedział Niall, bo dla niego to przecież nie normalne nie jeść przez kilka godzin. Wolałem się nie kłócić dzisiaj i tak w domu słychać tylko Tomlinsona i Malika.
- Dalej uważam, że Harry powinien ubrać tą koszulę którą ja pokazywałem! - Krzyknął Louis nie trafiając widelcem w talerz. Niall wybuchł śmiechem a ja tylko wykrzywiłem krzywo usta, bo czułem się jakby mięśnie twarzy mi zdrętwiały.
- Louis William Tomlinson - Odparł Zayn spokojnym tonem, jednak można było wyczuć z niego że za chwilę wystąpi wybuch - Ile razy mam ci powtarzać. To że twój styl podoba się Eleanor, to nie znaczy że innym dziewczynom też. Więc siedź cicho i daj mi poprowadzić Harry'ego do wózka którym odjedzie z Rachel ku zachodzącemu słońcu.
Wtedy na prawdę wybuchłem śmiechem na dodatek opluwając Horana jajecznicą. Poszedł do łazienki piorunując mnie wzrokiem, a Malik spojrzał na mnie jakby wcale nie wiedział co mnie rozbawiło.
- No co? Ja mam ambicje, a nie tak jak Louis - Powiedział wzruszając ramionami i wziął się za swoją jajecznicę. Tomlinson zacisnął w ręce widelec i kolejny raz nie trafił do talerza. Z resztą, wcale na niego nie patrzył.
- Że niby JA nie mam ambicji? Zayn Jaadward Malik. Nie wiem czy wiesz, ale to ja mam dziewczynę od 9 miesięcy, nie TY, więc chyba JA, mam większe doświadczenie w tych sprawach.
- Przepraszam ale... Ty wymieniasz się ciuchami z Eleanor. Nie pozwolę ci ubierać Hazzy.
- Tylko raz ubrałem jej rurki, wielkie rzeczy! Z resztą... Były fajne. - Mruknął Louis a Zayn popatrzył na niego jak na ofiarę. Tym chyba zakończyli swoją wymianę zdań. Z resztą, co z tego jak wyglądam. Rachel widziała mnie już chyba we wszystkich możliwych opcjach, w końcu przyjaźnimy się od 10 miesięcy. To chyba dużo, nie? Sam nie wiem. Co to za różnica.
- Prawie ryczysz ze strachu więc ci daruję tą jajecznice - Powiedział Niall wchodząc do kuchni w nowej koszulce - Tylko nie rozpłacz się przy niej, co? Bądź dzielny. Jak Papa Smerf kiedy wioska smerfów była w niebezpieczeństwie.
- Dlaczego mam płakać? - Powiedziałem cicho i spojrzałem na nich - Powiem jej że ją kocham, ona powie to samo i...
- Będziecie żyć długo i szczęśliwie! - Krzyknęła Danielle wparowując do kuchni. Zabrała mi talerz z przed nosa i zaczęła jeść końcówkę mojej jajecznicy. Zazwyczaj podbierała mi jedzenie ale teraz i tak nie byłem głodny. Tylko Niall patrzył na mnie groźnie myśląc pewnie, jak można oddać komuś innemu jedzenie.
- Długo i szczęśliwie - Powtórzyłem pod nosem śmiejąc się lekko - Tak... Wiecie co ja muszę lecieć... Smacznego i... Do zobaczenia wieczorem! - Pomachałem im i szybko wybiegłem z domu.
Był ciepły, słoneczny dzień, dawno tak nie było w Londynie. Rachel lubiła ładną pogodę, więc mam nadzieje że będzie miała dziś jeden ze swoich lepszych humorów. Coś co Zayn i Lou dali mi na włosy dość szybko przestało działać i po chwili już mogłem poczochrać i poprawić fryzurę. Nie wiem czemu, ale lubiłem to robić. A poza tym, rudowłosa zawsze uroczo się wtedy śmiała.
Moi fani są najwspanialsi na świecie. Chyba oni szybciej wiedzieli że zakochałem się w Rachel niż ktokolwiek inny. Niż nawet ja. Wszystkie tweety, listy, e-maile typu "jacy wy jesteście słodcy razem", "tak pięknie do siebie pasujecie" były banalne ale jednak zawsze się do nich uśmiechałem. Myślę że jeśli będę miał dziś szczęście, i zostanie jak najbardziej oficjalnie moją dziewczyną, to to zaakceptują. Cieszą się moim szczęściem, to wspaniałe.
Po kilkunastu minutach spaceru, widziałem już z daleka Big Bena. Właśnie tu się umówiliśmy. Rachel już tam stała, więc szybko wyciągnąłem zegarek, ze strachem że się spóźniłem, jednak było jeszcze dziesięć minut. Głupi jestem, to ja powinienem być wcześniej.
Uśmiechałem się nerwowo do siebie, bo jeszcze byłem w za dużej odległości by mnie zobaczyła, patrzyła w całkiem innym kierunku. Ubraną miała białą sukienkę w kwiatki, brązowy pasek w pasie, buty na lekkim obcasie i swoje długie, rude włosy związała w kitkę. Wolałem kiedy ma je rozpuszczone, wygląda wtedy tak słodko, ale zawsze związuje, bo twierdzi że wtedy jest wygodniej. Z resztą to nie ważne, jak dla mnie to może nosić kucyka przez całe życie. Rozejrzałem się i z ulgą stwierdziłem że, najprawdopodobniej, nikt mnie nie śledzi. Najprawdopodobniej, bo paparazzi lub fani, umieli się schować w na prawdę bardzo dziwne miejsca. Rachel zawsze akceptowała moją sławę, to że wyjeżdżam na długo, to że o mnie piszą, jednak nie lubiła kiedy szliśmy na ulicy a ktoś jej robił zdjęcia. To zwykła dziewczyna i nie jest do tego przyzwyczajona, a często ja nie mogę nic z tym zrobić. Poza tym, kiedy tylko pojawią się w internecie i w prasie, nasze zdjęcia razem, to od razu niektórzy piszą bardzo złe rzeczy o Rachel. Nie wiem dlaczego i nie wiem po co, przecież tylko tym sprawiają dziewczynie przykrość, ona nic nikomu nie zrobiła. Z resztą, nie ważne... Stoi tam. Ja stoję tu. Moja szansa, którą muszę wykorzystać. Jestem Harry Styles.
Kilka minut później szliśmy przez jeden z Londyńskich parków rozmawiając jak zwykle na jakieś mało ważne tematy. Nie wiedziałem kiedy mam powiedzieć to na czym mi zależy. W końcu, umawialiśmy się tak bardzo często, na zwykłe spotkania przyjaciel-przyjaciółka. A ja teraz jej wylęce z wyznaniami, normalnie jak Romeo i Julia. Harry Styles jednak nie jest taki inteligenty jak myślałem.
- Coś się stało? - Zapytała nagle Rachel przyglądając mi się. Jedno trzeba przyznać, uśmiech nigdy nie schodził z jej twarzy. Odwzajemniłem go i pokiwałem głową.
- Nie, nic...
- Hmm... - Mruknęła coś pod nosem. Była dziś jakoś mniej rozmowna, zupełnie jak ja. - Mogę cię o coś spytać? - Wypaliła patrząc na mnie. Kiwnąłem głową. - Jesteśmy przyjaciółmi już dość długo, no i... Myślałam że mówimy sobie o wszystkim.
- Przecież mówimy...
- Harry, nie okłamuj mnie. Zakochałeś się i mi nie powiedziałeś! - Uśmiechnęła się lekko do mnie. Nie odpowiedziałem. - No proszę cię, to widać.
- Tak, tak może się zakochałem...
- No to w czym problem?
- W tym że nie wiem jak jej to powiedzieć.
- Po prostu.
- Co? Mam powiedzieć jej po prostu 'kocham cię'?
- Jeśli to czujesz...
- Dobrze - Mruknąłem połykając ślinę. Zatrzymałem się i spojrzałem na nią. Nie mogłem nie uśmiechnąć się szeroko, strach chyba już dawno minął - A więc Rachel... Kocham cię.
Przetarłem oczy i nalałem sobie wody patrząc na dziewczynę leżącą w moim łóżko. To wszystko wydawało się tak odległe. Te wszystkie szczęśliwe chwile razem. W ogóle, życie było... Lepsze. Nie wiem co zrobiliśmy źle, co ja zrobiłem źle, że los napisał nam taki scenariusz.
Otarłem łzy i usiadłem z powrotem na łóżko ściskając mocno rękę Rachel. Jak mogłem pozwolić jej odejść. Powinienem szukać jej po całym świecie, dowiedzieć się o jej stanie, znaleźć dobrego lekarza. Tak właśnie powinno być, ale ja jak zwykle nie myślałem. Nie myślałem że może ona wcale nie jest szczęśliwa, bo odejściu. Nie była, oczywiście że nie. Wolałbym się już dowiedzieć że ma rodzinę, narzeczonego czy coś, ale nie to.
Otarłem czerwone oczy rękawem. Chciałbym cofnąć czas, tak jak w jakimś romantycznym filmie. Szkoda że to jednak prawdziwe życie. Bliscy, osoby które kochamy, umierają na naszych oczach a my... Możemy się tylko przyglądać. Tylko to zostało, patrzenie jak oni cierpią i cierpienie razem z nimi. Ciągle myślę że to zły sen. Że obudzę się słonecznego ranka, a Rachel wparuję do pokoju mówiąc że śniadanie na stole. Zejdę powoli na dół. Louis będzie żartował, Niall jadł, Zayn będzie mówił jakieś "mądrości" a Liam będzie tylko na nas patrzył śmiejąc się cicho. Potem przyjdzie Paul, nasz menadżer, mówiąc że musimy iść na próbę. Żegnam się z Rachel, idę, a gdy wracam ona już na mnie czeka.
Zacisnąłem jak najmocniej pięści by więcej łez już nie leciało po mojej twarzy, jednak to nic nie dało. Wizja tego co nas czeka po prostu była koszmarem, koszmarem w prawdziwym życiu. Teraz nie chciałem żeby Rachel się obudziła widząc mnie w takim stanie. Musi wiedzieć że jestem dobrej myśli, że wierze w to że wyzdrowieje i będzie żyła. Wiara to chyba jedyne co nam pozostało. Przypominają mi się teraz te łzawe filmy, z których się śmialiśmy, mówiąc że takie miłości i historie zdarzając się tylko w wyobraźni innych. Wszyscy się myliliśmy.
Ustaliliśmy że przełożymy trasę... Może pojedziemy w nią za rok, może za dwa a może nigdy. Nie zależy mi. A może One Direction będzie grało dalej bez jednego członka. To chyba najlepsze rozwiązanie.
&
Jak że inne części mi się w miarę podobały, ta raczej nie. Nudna, nic się nie dziej, z resztą sami widzicie. Następna część będzie częścią ostatnią... Mam nadzieje że to co tu pisałam chociaż troszkę się podoba. Dziękuje za wszystkie komentarze one na prawdę poprawiają mi humor : ))
Do napisania <3 xx
Ostatnią ? Zamierzasz skończyć ? ;c Szkoda. Ale mam nadzieję że szczęśliwie. Prosze Cię zrób że będą żyli długo i szczęśliwie.. no proszę, proszę. I obyś jak najszybciej dodała kolejną część..
OdpowiedzUsuńPodoba się, bo poruszasz tutaj temat, który siedzi gdzieś głęboko we mnie. I nie boję się o tym mówić, ani tym bardziej o tym czytać, dlatego dziękuję ci za to.
OdpowiedzUsuńNie mów, że to do niczego się nie nadaje. Nawet tak nie myśl. To piszesz TY, wyrok należy do czytelników.
Mam nadzieję, że część czwarta pojawi się stosunkowo szybko, no i oczywiście dodasz coś na 'need you here' :)
Love xx
Witam ponownie.
OdpowiedzUsuńJestem tak wzruszona,że nie potrafię nic napisać. Może to i śmieszne, ale płakałam czytając rozdział. To było takie piękne. Zgaduję ,że w następnej i ostatniej części Rachel umrze, chociaż jest i inna wersja. Harry postarał się , dał kase lekarzom no i Rachel przeżyje. Jednak obstawiam pierwszą wersje. Szkoda. Przykre, ale realne. Piszesz,że niby nic się w tej części nie dzieje. Racja, w sumie to nic specjalnego się nie działo, ale to jest tak pięknie napisane, że łzy same cisną się na oczy. Naprawdę. Stawiam,że większość czytelników było lub będą wzruszeni czytając część 3.
Bardzo mi się podoba,czekam na następne i jak zwykle oczekuję na powiadomienie. ;D
Pozdrawiam, Oleńka. ^.^
A wiec..... Zajebistosc twojego bloga mnie.pzeraza ;** moge go czytac na.okraglo ;** @love_1dyeaah
OdpowiedzUsuńSUPER!! Według mnie wszystkie części są cudowne i ta również. Boje się tego co będzie w następnym to głupie ale się boję bo jak będzie smutny koniec to na 100% będę płakać, a jak wesoły to też będę płakać tyle, że ze szczęścia *______*. Bez zastanowienia mogę powiedzieć, że kocham to. Czytając już pierwsze słowa w pierwszym rozdziale wiedziałam, że będzie to coś zajebistego. Nie zawiodłaś mnie. Jestem tu z tobą od pierwszego rozdziału i nie chce żebyś kończyła... Chociaż mam prośbę. Jak skończysz już tą historię to pisz nastopną. Nie wiem jakie masz plany ale mam nadzieję, że takie, że będziesz pisać następne i następne, i następne...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam @ewelinaa_1d . zapraszam również do siebie: http://tell-me-a-lie-one-direction.blogspot.com
Hej , hej. Tak szybko koniec ? Weeeź. xd Ja kocham to opowiadanie. Rozdział może nie ma wielkiej akcji , ale jest ok. Uwielbiam jak ludzie rozpisują uczucia danej postaci , a Ty robisz to po mistrzowsku. ♥
OdpowiedzUsuń